Zejście z Diablaka:
Tysiąc wichrów wyskoczy niewiadomo skąd
I runie z całą siłą, jak fale na ląd
Wszystkie chmury się zbiegną, by uderzyć wraz
i z diabelskiego szczytu na dół zepchnąć nas.
Kamienie się obsuną z pod idących stóp
i ze wszystkich krawędzi powita nas grób.
Jakieś ptaki zaszumią proporcami piór
i zginą w wirze wichrów, pod nawałą chmur.
Nawet słońce tym razem nie spojrzy ku nam
by świecić nam w oczy złotem jakiś plam.
A jednak i z tej matni zatraconych dróg
wyprowadzi nas wszystkich wszechobecny Bóg
Kozikowski Edward (1891 – 1980)
Tysiąc wichrów wyskoczy niewiadomo skąd
I runie z całą siłą, jak fale na ląd
Wszystkie chmury się zbiegną, by uderzyć wraz
i z diabelskiego szczytu na dół zepchnąć nas.
Kamienie się obsuną z pod idących stóp
i ze wszystkich krawędzi powita nas grób.
Jakieś ptaki zaszumią proporcami piór
i zginą w wirze wichrów, pod nawałą chmur.
Nawet słońce tym razem nie spojrzy ku nam
by świecić nam w oczy złotem jakiś plam.
A jednak i z tej matni zatraconych dróg
wyprowadzi nas wszystkich wszechobecny Bóg
Kozikowski Edward (1891 – 1980)